olej, płótno, 90x110 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 90x110 cm, 2009 olej, płótno, 90x110 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 90x110 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 olej, płótno, 110x130 cm, 2009 Autoportret, olej, płótno, śr.100 cm, 2009 wystawa, wrzesień, 2009 wystawa, wrzesień, 2009 wernisaż wystawy wernisaż wystawy Tadeusz Dominik z żoną Cymthią wernisaż wystawy wernisaż wystawy wernisaż wystawy wernisaż wystawy wernisaż wystawy
Autoportret na tle wspomnień - Cierpię na chorobę zawodową: patrzę obrazami. Wpatruję się w pejzaż, ale nie widzę natury, tylko płótna. Nie robię szkiców, maluję "z głowy". Jak w dzieciństwie. Wtedy też nie odbiera się świata realistycznie, lecz poprzez wyobraźnię - Tadeusz Dominik, lat 81, chętnie odwołuje się do odległej przeszłości. Jego najnowsze obrazy składają się na "Cykl mazowiecki". Wspomnienie krajobrazów z okolic Szymanowa, gdzie się urodził. Ubiegłoroczna retrospektywa w Królikarni, obejmująca półwiecze jego twórczości, sprawiła, że zapragnął powrócić do początków artystycznej drogi. Umownie i dosłownie. Dosłownie - jako że naprawdę za inspirację posłużyły motywy mazowieckie. Umownie - bo kompozycje powstają w podwarszawskiej pracowni z pamięci. Jak zawsze u Dominika, są znakowe, niekonkretne, jednak oddające aurę miejsca. A także porę roku, pogodę oraz dawne i obecne emocje artysty. Patrzę na pejzaż z żółtym niebem w różnobarwne kropki, z horyzontalnym pasmem wypełnionym plecionką pionów i poziomów, przerywanych kłębami miękkich, nieregularnych form. Wydaje mi się, że widzę układankę zagonów i poletek uprawnych, obramowanych miedzami z rytmem drzew. Poniżej horyzontu - jasnożółta połać. Na niej ekspresyjne, nieregularne pacnięcia ciemnoczerwoną farbą. Jakby dla podkreślenia wigoru przyrody. Nie mam wątpliwości: taki widok mógł zobaczyć tylko człowiek pogodny. Na początku słonecznego lata. Inny cudownie optymistyczny pejzaż, choć gama chłodna: rozbielone turkusy skontrastowane ultramaryną. Ale pośrodku płótna wzrok przyciąga różowo-beżowa plama. I dzięki niej całość emanuje delikatnym ciepłem. Skojarzenie: wczesna wiosna, natura dopiero nabiera rozpędu. To wrażenie potęguje kompozycyjny układ. Nie widać horyzontu, cały kadr wypełniają "obłoki" koron drzew. Ustawione w wielu planach, ale równomiernie zbiegające się ku łososiowemu centrum. W mazowieckim zestawie nie mogło zabraknąć krajobrazów zimowych. A może to już przednówek? Spod śniegu wyziera goła, wilgotna ziemia. Białe połaci przeplatają się brunatnymi poletkami, z bruzdami zgniłych zieleni. Serię dopełnia autoportret Tadeusza Dominika. Aktualny. Kolejny powrót do przeszłości - bo przecież artysta nieczęsto wykonuje swoje konterfekty. Tym razem sportretował się w rondzie, czyli na okrągłym podkładzie. W przeciwieństwie do symbolicznych pejzaży, podobizna jest realistyczna. Ale w tle pojawiają się pionowe, szerokie pasma. Abstrakcja. Jednak brązy zestawione z rozbieloną żółcią w pewien sposób nawiązują, odnoszą się do gamy Mazowsza zimą. Tak sobie myślę: Dominik jest dzieckiem styczniowym, spod znaku Koziorożca - pewnie namalował autoportret urodzinowy. Jeśli się mylę, to i tak bez znaczenia. Chciał, żebyśmy zapamiętali jego oblicze w kontekście zimy. Monika Małkowska